Młodzi Maszyniści PKP Intercity: dla nas to najpiękniejsza praca
Paulina Sobania, Magdalena Jabłońska, Jędrzej Babisz, Sylwia Wójcik i Gabriela Kassan to maszyniści, jak i ci, którzy dopiero aplikują na to stanowisko. Rozmawia Katarzyna Matusz.
Jaka była wasza droga na kolej?
Paulina Sobania, pierwsza maszynistka we Wrocławiu, od roku na stanowisku: Choć karierę w PKP Intercity rozpoczęłam 10 lat temu jako konduktor, to już na etapie rozmowy kwalifikacyjnej zaznaczałam, że kiedyś chciałabym zostać maszynistką. Przeszłam drogę zawodową od konduktora przez kierownika pociągu aż do maszynisty właśnie.
Jędrzej Babisz, od pół roku maszynista: Jestem prekursorem w swojej rodzinie. Babcia wspomina, że jak miałem trzy lata, to zabrała mnie na dworzec i płakałem za każdym razem, gdy tylko pociągi znikały mi z oczu.
Magdalena Jabłońska, maszynistka: Wcześniej pracowałam w MPK Wrocław jako motornicza tramwaju. Jechałam kiedyś tramwajem ulicą Legnicką, na której jest wiadukt. Zobaczyłam przejeżdżający nim pociąg i pomyślałam, że fajnie byłoby poprowadzić kiedyś taki pojazd. Dość szybko złożyłam podanie o przyjęcie na to stanowisko, uzyskałam licencję i zaczęłam się ubiegać o świadectwo maszynisty. No i się udało.
Gabriela Kassan, maszynistka-stażystka: Z koleją jestem związana od mniej więcej 3-4 lat, wcześniej pracowałam jako konduktor i kierownik, ale w innej spółce. Moja rodzina ma tradycje kolejarskie, z branżą są związani dziadek, wujek i brat.
Sylwia Wójcik, maszynistka-stażystka: W moim życiu nastąpiła zmiana, po której pierwszy raz mogłam zdecydować o tym, co chciałabym robić. A chciałam postawić na coś nowego. Kolej długo była w mojej głowie, a po przeczytaniu reportażu o jednej maszynistce pomyślałam, że mogłabym spróbować. I tak też zrobiłam.
Dlaczego wybraliście akurat zawód maszynisty?
JB: Zawsze mnie ta profesja pociągała. Znam środowisko kolejowe i wiem, że są różni fachowcy, eksperci od konkretnych tematów. Jedni fascynują się pojazdami kolejowymi, drudzy ruchem, jeszcze inni automatyką, przejazdami, siecią trakcyjną. Każdy potrafi znaleźć coś ciekawego dla siebie. Mnie zawsze interesował ruch, choć po szkole kolejowej nie jestem. Lubię połączenie ruchu z budową pojazdów, analizowanie tego, jak dany pociąg jedzie albo dlaczego nie jedzie. Skończyłem studia na kierunku międzynarodowa inżynieria transportu.
GK: Pomysł na to, żeby zostać maszynistką, przyszedł mi do głowy nagle. W spółce, w której kiedyś pracowałam, zobaczyłam grupę maszynistów i pomyślałam, że fajnie byłoby nią zostać. Zrobiłam wszystkie potrzebne kursy i czekałam na świadectwo, uzyskałam licencję. Nie wiedziałam, czy sobie poradzę. Ale zaryzykowałam i nie żałuję. Tutaj odnalazłam siebie. Czuję, że to jest moje miejsce. Miałam chwilę zawahania, ale dzięki rodzinie i znajomym odkryłam, że kocham to robić.
MJ: Chciałam jeździć na trasach dalekobieżnych, ponieważ daje mi to większą satysfakcję, a zarazem spokój w trasie. W ruchu miejskim jest dużo więcej stresu. Po tej pracy znacznie lepiej mi się też odpoczywa.
Co jest najbardziej fascynujące?
PS: Radość sprawia mi to, że mogę wykonywać nietuzinkowy zawód. Codziennie przewozimy setki pasażerów i robimy wszystko, żeby odbyło się to punktualnie, bezpiecznie i komfortowo. To daje dużo satysfakcji.
JB: Każdy mówi, że prowadzenie pociągów jest fajne, ale „dłubanina wokół komina”, czyli prace manewrowe oraz prace na terenie lokomotywowni też lubię. Godziny pracy mi nie przeszkadzają, a jest to przy tym zawód wykonywany w terenie. Nie narzekamy, tylko robimy. Jesteś we Wrocławiu, a za chwilę pojawiasz się w Szklarskiej Porębie i idziesz na oscypka. Ja lubię zmieniać otoczenie. Jednak najbardziej fascynujące jest prowadzenie kilkuset tonowego pociągu. Uczucie panowania nad takim sprzętem jest nie do opisania. To coś wyjątkowego.
SW: Widzę piękny zachód słońca, słyszę od maszynisty, że jadę tak, jakbym się w tym fotelu urodziła. Jeśli praca przynosi satysfakcję, to jest po prostu cudnie.
Jakie cechy powinna mieć osoba na tym stanowisku?
GK: Powinna być odważna i mieć pewność siebie, by działać mimo przeciwności losu czy nieprzychylnych komentarzy. Czasami słyszę, że to nie jest miejsce dla kobiety, że dziewczyna nie powinna prowadzić pociągu. A ja uważam, że niektóre z nas robią to lepiej niż niejeden mężczyzna. Bywa, że z lokomotywy wychodzimy ubrudzone, ale to nie jest nic strasznego.
JB: Taka osoba musi być zdeterminowana, żeby się tu znaleźć. Nie jest to takie proste, jak się wydaje. Trzeba być zdyscyplinowanym, rozważnym. Wiedzieć, kogo należy powiadomić, gdy coś się dzieje.
MJ: Ważna jest umiejętność koncentracji, odcięcia się, skupienia na trasie, na semaforach, postojach, żeby czegoś nie przegapić.
Czego pasażerowie nie wiedzą o waszej pracy?
JB: Nie wiedzą, na czym ta praca polega. Zdarzyło się nawet, że podróżny był zdziwiony tym, że pociąg ktoś prowadzi. Chciałbym, by wszyscy wiedzieli, że to nie jest tylko kierowanie pojazdem. Żeby byli świadomi tego, jak mocno się dla tej pracy poświęcamy, by orientowali się w całym procesie.
GK: Bardzo często są takie sytuacje, w których pasażerowie, widząc za nastawnikiem dziewczynę, patrzą i nie dowierzają. Kiedy wychodzimy z pociągu w jakichś odstępach czasu, to zawsze jest zdziwienie. Ludzie zazwyczaj mylą nas z kierownikami, chcą od nas kupić bilet.
MJ: Pasażerowie nie wiedzą też, że nie ma toalety w lokomotywie, wiele osób jest tym zaskoczonych.
Co jest wyzwaniem?
PS: Na pewno jest nim część techniczna – budowa, usterki i tym podobne rzeczy, bo to jest coś, z czym ja nie miałam nigdy wcześniej do czynienia. To była dla mnie nowość.
MJ: Wyzwaniem jest długość trasy. Naszą najdłuższą jest ta, która wiedzie z Wrocławia do Szczecina. Jadąc nią, odczuwamy duże zmęczenie, trzeba walczyć o skupienie. Wyzwaniem jest też punktualna jazda, w tej kwestii trzeba się mocno pilnować, ale również to, że kobiet jest mało. Mamy inny sposób myślenia – chcemy zawsze udowodnić i pokazać to, że zasługujemy na bycie na tym stanowisku.
JB: Myślę, że największym wyzwaniem jest podejście do kursu na licencję oraz świadectwo maszynisty i doprowadzenie tego aż do pozytywnego egzaminu końcowego. Potem, w pracy, wszystko z czasem przychodzi samo, z dnia na dzień wydaje się i jest coraz prostsze.
Za co lubicie tę pracę?
SW: Jestem dumna, kiedy dowiozę ludzi do celu planowo lub przed czasem. Cieszę się, że mogę robić to, co chcę robić. To sprawia mi przyjemność. Gdyby tak nie było, to byśmy się wypalili. Nie jest to fizycznie męcząca praca, ale psychicznie trzeba być skupionym, są różne sytuacje, musimy być na wszystko dobrze przygotowani. To jest coś, co trzeba czuć.
MJ: Lubię tę pracę za jej nieprzewidywalność, za to, że nie wiem, co się wydarzy. To daje satysfakcję, bo jeśli coś się jednak stało, wiem, że dałam radę i dowiozłam ludzi do celu.
GK: Gdy siedzę za nastawnikiem, czuję, że jestem na swoim miejscu. To jest właśnie to, co mam w życiu robić.
Co się dla tego zawodu poświęca?
PS: Ta praca to jest służba. Służymy ludziom i są pewne plusy i minusy, trzeba poświęcić czas, który można byłoby spędzić z rodziną, nieraz święta, różne uroczystości czy wakacje.
GK: Przez nasze harmonogramy pracy od drugiej, trzeciej czy piątej rano do północy trudno jest nam cokolwiek sobie zaplanować, spotykać się ze znajomymi. Większość ludzi ma jednak wolne weekendy, my wtedy pracujemy. Niełatwo mieć uregulowany tryb życia. Mnie to odpowiada, jak mam wolne w tygodniu, to mogę sobie załatwić coś w urzędach.
Co powiecie osobom, które zastanawiają się nad pracą na kolei?
SW: Kobietom w wieku powyżej 30 lat powiedziałabym, żeby nie bały się zmian i podążały za tym, co podpowiada im serce. Mamy jedno życie, róbmy to, co chciałybyśmy robić i co będzie nam sprawiało przyjemność. A jeśli już się zdecydujemy, to nie poddawajmy się za pierwszym razem. Jeśli czujemy, że chcemy coś robić, to róbmy to na 100 proc. i dążmy do tego całą sobą. Myślę, że nie zawsze jest łatwo, bo są inne obowiązki – rodzina, dzieci, dom… Jak się ma 20 lat i jeszcze mieszka z rodzicami, to łatwiej jest zacząć, a potem zostać przy tym zawodzie. Później trochę się nie chce, bo zaczyna się do wszystkiego przywykać, ale jak już się spełnimy w tym, co robimy, to nie ma piękniejszej rzeczy od przychodzenia i stwierdzania: jak fajnie, że tu jestem.
GK: Ja powiedziałabym im, żeby się nie poddawali i szli za głosem serca. Dla mnie to najpiękniejsza praca. Kiedy do niej idę, po prostu się z tego cieszę. I jeszcze biorę za to pieniądze. (śmiech)
MJ: Zaczęłam jeździć jako stażystka rok temu. Po egzaminie wewnętrznym zgłasza się nas do UTK, gdzie mamy 3 egzaminy: teoretyczny, symulator i praktyczny. I potem potrzebujemy do 10 dni, żeby biura podpisały dokumenty, i w trasę. A tam... zaczynamy wcześnie, więc widzimy wschody słońca, podziwiamy różne widoki, jeździmy w różnorodne trasy, piękne krajobrazowo. I każdy dzień jest inny, nie ma monotonii.
Jak odpoczywacie?
GK: Kiedy mam wolny dzień, to staram się spędzić go aktywnie: na rowerze, w górach, wyciszyć się na łonie natury, pobyć z rodziną i nie przenosić pracy do domu.
MJ: Lubię sport, mam psy, interesuję się zaprzęgami, więc podpinam moje zwierzaki do roweru i razem ruszamy w trasę.
GK: Góry, podróże, sport, piłka nożna – przy tym odpoczywam.
PS: Lubię czytać kryminały. Spędzać czas aktywnie, na przykład na rowerze. Ostatnio zaczęłam też korzystać z bieżni i bardzo mi się to podoba.
Za co jesteście wdzięczni?
SW: Mam bardzo wspierającą rodzinę i przyjaciół, wspaniałą córkę, która jest moim największym skarbem i codziennie daje mi dużo radości. Wszyscy oni czekają, aż otrzymam świadectwo maszynisty i będę mogła samodzielnie prowadzić pociąg. Jestem bardzo wdzięczna za zdrowie, za to, że dostałam drugą szansę, by żyć… Kiedy w trakcie kursu w drodze do pracy uległam wypadkowi, kierownictwo powiedziało, żebym się nie przejmowała, poczekało na mnie, choć przez kilka miesięcy byłam wykluczona – nikt nie zostawił mnie z tym samą. Jak się leży i jest się podłączonym pod wszystkie monitory, to człowiek naprawdę wiele docenia. Zdrowie to podstawa. Musimy być zdrowi, bo inaczej nie poprowadzimy pociągu, odpowiadamy przecież za życie kilkuset ludzi.
JB: Jestem wdzięczny za to, że mogę tu być i spełniać się w tym, co robię. Zdecydowanie jest to przede wszystkim duma, ale również radość dzielenia się swoją pasją z ludźmi dookoła, rodziną, przyjaciółmi. Cieszę się, że po latach mówienia o kolei, mogę w końcu zabrać ich na jakiś kurs pociągiem, który to właśnie ja prowadzę. Uczucie jest nie do opisania. Dziękuję wszystkim osobom, które dołożyły swoją cegiełkę do tego, że mogłem spełnić swoje marzenia.
PS: Maszynista to zawód zdominowany przez mężczyzn, fajnie więc robić coś, co jest nietuzinkowe, biorąc pod uwagę perspektywę kobiety. Kiedy patrzę na całą drogę, jaką musiałam przejść, stwierdzam, że jest to coś niesamowitego. Cieszę się, że udało mi się to osiągnąć pomimo obowiązków domowych, nauki i bieżącej pracy. Moją dumę budzi fakt bycia pierwszą maszynistką we Wrocławiu.